Każde przedsięwzięcie, nawet tak prozaiczne jak budowa czy remont budynku ma swoją historię. Historia ta zaczyna się zwykle na długo przed rozpoczęciem. Najczęściej zaczyna się… od marzeń.
Tak działo się w przypadku remontu cerkwi w Dubiecku. Zaczęło się od powstania Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Dubieckiej – przyjaciół, czyli ludzi, dla których to, co się na tej ziemi znajduje zawsze było ciekawe, intrygujące i ważne. Obok zapomnianych opowieści, zagubionych tradycji – takim elementem była stara cerkiew, wykorzystywana po wojnie jako magazyn, ze zżartą od nawozów sztucznych posadzką, powybijanymi oknami. Cerkiew ze starych opowieści o kolorowych wozach Rusinów, przyjeżdżających na mszę niedzielną, o dzwonnicy z kamiennymi łukami. Cerkiew, która ciągle strzelała w niebo zgrabnymi kopułkami, odbijała dźwięcznym echem pieśni z chóru, coś co zawsze było elementem małej społeczności Dubiecka – społeczności trzech kultur. Czy miało zniknąć? Zapadnięte dachy pięknych drewnianych cerkiewek znad Sanu, odpadające deski i wreszcie smutny koniec. To było ostrzeżenie.
W takich działaniach każde zdroworozsądkowe rozważenie sytuacji doprowadziłoby do rezygnacji. Bo i skąd środki? Biznesplan w takich wypadkach pisze się sercem i determinacją. Potem kolejnym elementem jest włożona praca i jak we wspinaczce wysokogórskiej – każdy kolejny etap choć zdobyty z trudem – prowadzi wzwyż. Znajdują się środki, otwierają fundusze, okazuje się, że więcej ludzi myśli podobnie.
Remont rozpoczęto od… sprzątania cerkwi. Wciąż nad niektórymi elementami trwają prace, ale wymieniono posadzki, izolacje, blachę na kopułach, otynkowano i pomalowano z wewnątrz i na zewnątrz budynek. Ale nie to jest najważniejsze. Najmłodsza osoba zaangażowana w remont miała 5 lat, najstarsza 70. Do dziś od 2004 r. odbyło się w niej 48 wystaw malarskich i fotograficznych, około 40. koncertów, spektakli, instalacji artystycznych. Stara cerkiew, która była magazynem nawozów, a potem groziła już ruiną – ożyła.
Maciej Sura, Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Dubieckiej, 2013 r.